Copyright © 2019. Szkoła jogi we Wrocławiu Joga na Biskupinie. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Bellur Krishnamachar Sundararaja Iyengar urodził się 14 grudnia 1918 roku. Zmarł 20 sierpnia 2014. Żył 96 lat.
Czy ma pan jakieś plany na przyszłość? Czy jest coś jeszcze nie zrobione?
Nigdy nie przypuszczałem, że uda mi się spopularyzować jogę na całym świecie i że dotrze ona zarówno do przedstawicieli inteligencji jak i przeciętnych ludzi. Przeżyłem życie dobrze i uczciwie. Bóg dopomógł mi dotrzeć do szczytu i teraz nie wolno mi już mieć ambicji. Gdybym miał coś jeszcze do zrobienia to oznaczałoby to, że moje życie jest niekompletne.
Czy byłby pan szczęśliwy prowadząc nieaktywny tryb życia?
Nie. W chwili, gdy tak się stanie, będę uważał się za nieżywego. Byłbym żywy, ale jednocześnie umarły!
Jaka jest pańska recepta na długie życie?
Zachować we wszystkim umiar. Trudno w pełni wytłumaczyć, co to jest umiar. Dobry sen jest konieczny, ponieważ nieuświadomione napięcie przekształca się w nieuświadomioną chorobę. Mniej jeść, myśleć pozytywnie i być szczęśliwym.
Jak ważne są dla pana stosunki rodzinne?
Dlatego właśnie ożeniłem się. Wielu mistrzów chciało mnie namówić, żebym został mnichem, ale ja zdecydowałem się na małżeństwo, a nie na życie mnicha. Chciałem udowodnić, że żonaty mężczyzna również może praktykować jogę. Gdybym nie ożenił się, nie miałbym emocjonalnego zrozumienia społeczności. Swoją żonę traktowałem jak zwierzę doświadczalne, aby się więcej nauczyć. Ona także uczyła jogi. Przygotowałem ją dobrze do tego i nie było różnicy w naszych metodach nauczania. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie - wszystkie moje dzieci praktykują jogę bez mojej namowy. To jest w ich krwi. Jako ojcu wystarcza mi to, że praktykują sztukę, którą kocham.
Czy jest coś co pana martwi?
Nic, nawet śmierć. Chciałbym umrzeć nagle. Czasem myślę o tym i zastanawiam się, czy mam prawo dociekać tego. Czy mam prawo, jako jogin, nawet sam siebie pytać o śmierć? Czy mam prawo prosić, czy myśleć o śmierci. Śmierć przychodzi sama.
Czy buntował się pan kiedyś przeciw starości?
Ja dopiero wkraczam w okres starości. Nie umiem powiedzieć, jak długo chcę żyć - myślę, że tak długo, jak długo Bóg zechce, bym żył. Ale chcę żyć, tak jak teraz żyję. To jest życie. Gdyby coś mi się przydarzyło, to nie nazwałbym to życiem. Śmierć oznacza schyłek, rozpad i gdy tylko wejdę w ten stan, to powiem, że to już śmierć.
Czy czasem żałuje pan, że nie jest pan już młody?
Czasem. Gdyby dojrzałość mojej sztuki, którą mam obecnie, przyszła wcześniej, byłbym szczęśliwy. Teraz, niestety, moje ciało jest stare. Ale jestem młody, jeśli chodzi o rozumienie.
Czy cieszy pana towarzystwo młodych?
Gdy jestem z dziećmi, bawię się, jak dziecko. Umysłowo jestem młody, ale ciało jest stare. Starość wkroczyła we mnie - dlatego pozostaję w pozycjach przez długie czasy, aby przerwać proces starzenia się.
Jakie szczególne korzyści osiągnął pan dzięki jodze?
W szkole byłem kiepskim uczniem. Nawet mój nauczyciel jogi nie podejrzewał, że osiągnę obecny poziom. Regularna praktyka dała mi nie tylko fizyczne zdrowie, także stabilność umysłową i emocjonalną. A także umiejętność intelektualnego myślenia. Moim wcześniejszym uczniom nawet nie przyszło do głowy, że napiszę książki, które staną się klasykami jogi.
Jak określiłby pan swoją osobowość?
Praktyka jogi i kontakty z wieloma ludźmi sprawiły, że świat postrzegam poziomo emocjonalnie, a nie pionowo. W ten sposób stałem się współczujący i rozumiejący. Ale w tym współczuciu jestem także bezlitosny. W przeciwnym razie nie byłoby miejsca na współczucie. Wielu chorych ludzi zgłasza się do mnie, ponieważ obecne koszty leczenia są bardzo wysokie. Bez współczucia nie mógłbym im pomóc. Mam ogromny zasób tolerancji, aby zaakceptować ludzkie słabości. Jednocześnie jestem nietolerancyjny - żeby mieli jakiś pożytek z mojej sztuki.
Czy panu również nie jest obcy stres?
Jestem głową rodziny, a nie mnichem. Oczywiście mam problemy. Jestem ojcem sześciorga dzieci i gdy 20 lat temu zmarła moja żona, cała odpowiedzialność spadła na mnie. Moje dzieci uczyły się jeszcze i było mi trudno, ale zaakceptowałem to jako naturalny bieg rzeczy. Chyba jestem jedynym człowiekiem na świecie, który był żonaty, ma sześcioro dzieci i wszystkie związane z tym problemy i który nie zaprzestał praktyki jogi. Joga pomaga mi w radzeniu sobie i przydaje mi sił, bym mógł podołać tym obowiązkom.
Czy w pańskiej rodzinie występowały choroby zagrażające bezpośrednio zdrowiu i życiu?
Mój ojciec zmarł z powodu wyrostka robaczkowego lub nadkwasoty czy jakiejś innej dolegliwości żołądka - właściwie nie wiadomo, on zawsze narzekał na żołądek. Dwie moje siostry zmarły na raka, a moi dwaj bracia - na skutek ataku serca.
Czy przeprowadza pan regularnie badania swego stanu zdrowia?
Aby przeprowadzić badania, musi być do tego powód. W moim przypadku nie ma nic takiego, żadnych niepokojących objawów. W wieku 75 lat pracuję jak 30-40 letni mężczyzna. Gdy jestem za granicą, pracuję 10 - 12 godzin dziennie - prowadzę zajęcia, opowiadam o jodze, występuję w TV, udzielam wywiadów. Czasami lekarze chcą mnie badać. Moje ciśnienie krwi wynosi 85 / 125 w wieku 75 lat. Parę lat temu, gdy byłem w USA, lekarze zbadali moje płuca. Testy wykazały, że moje płuca były jak płuca 25-letniego olimpijczyka. Są na to dowody w postaci wyników badań. To jest rezultat mojej codziennej praktyki jogi. Mogę opuścić posiłek, ale nigdy nie praktykę. Nie odczuwam także potrzeby brania witamin czy podobnych specyfików. Jestem silny jak każdy inny.
A jak pan sypia?
Śpię mocno przez 4,5 godziny - bez żadnych zakłóceń. Po takim śnie znów jestem świeży. Wstaję o 4.00 rano i o 4.30 zaczynam praktykę.
Nigdy nie ma pan ochoty, żeby zaszaleć, jeśli chodzi o jedzenie?
Ja nie przestrzegam jakiegoś ścisłego, określonego reżimu jedzeniowego, tylko tyle, że jeżeli nie mam na coś ochoty, to nie ruszę takiego pożywienia. Jem dużo słodyczy, lubię je nawet jeszcze teraz. Jeżeli ktoś poczęstuje mnie czymś słodkim, nawet między posiłkami, to zjem, ale wtedy nie jem już nic słodkiego w porze posiłku. Jem słodycze, ale nigdy w życiu nie tknąłem alkoholu.
Czy miał pan kiedyś kłopoty z zachowaniem wagi?
Moja waga nie zmieniła się przez ostatnie 30-35 lat i wynosi 72 kg.
Czy dziś określiłby pan siebie jako osobę, która troszczy się o swoje zdrowie?
Obecnie mój organizm wibruje zdrowiem. Naturalnie nie ma potrzeby, abym ciągle myślał i troszczył się świadomie o moje zdrowie. Ale jeżeli spytałaby mnie pani 40 lat temu, to odpowiedziałbym, że tak. Gdybym miał tylko najmniejszą grypę bądź przeziębienie, martwiłbym się, co się ze mną stanie. Ale w ciągu ostatnich 40 lat nie byłem ani razu chory, nawet najmniejszego przeziębienia.
Czy przestrzega pan jakiejś diety?
Nigdy nie przejadam się. Dbam o to, aby zjeść nieco mniej, niż mój żołądek może pomieścić. Przez ostatnich parę lat spożywam tylko jeden posiłek w ciągu dnia - wieczorem. Jem trochę ryżu, chappati (indyjski chlebek), trochę warzyw i dahi (rodzaj indyjskiego jogurtu - przyp. tłum). Czasem rano jem tost z mlekiem. Byłem wegetarianinem wtedy, gdy za granicą nie było jeszcze żywności wegetariańskiej. Często żyłem tylko chlebem. Wszyscy wokół mówili, że taki pokarm nie jest pożywny, ale wtedy zdałem sobie sprawę, że nawet na widok suchego chleba ciekła mi ślina. Był to odruch tak silny, że suchy chleb był bardziej pożywny niż gotowany posiłek. Wtedy właśnie uświadomiłem sobie, że to pożywienie, na widok którego cieknie ślina, jest pożywne i wartościowe. W ten sposób zestawiam swoją dietę. Istotne jest to, aby organizm przyswoił to, co konieczne. Warunkiem dobrego zdrowia jest prawidłowe działanie systemów krążenia i oddechowego, gdy te pracują, jak trzeba, to układ trawienny też działa sprawnie i następuje absorpcja potrzebnych składników odżywczych.
Które asany praktykuje pan codziennie?
Trudno to wyjaśnić. Przez ostatnie lata próbuję trwać bez niewygody w trudnych pozycjach przez dłuższy czas. Czasem w czasie dwugodzinnej praktyki robię 6-7 asan. Przedtem wykonywałem wszystkie asany ilościowo, teraz dzielę je. Te, które robię w poniedziałek, nie powtarzam we wtorek. Rozdzielam je między 7 dni tygodnia.
Czy wykonuje pan jeszcze jakieś inne ćwiczenia?
Joga to sarvanga sadhana, a wszystkie inne ćwiczenia to angabhag sadhana, angażujące tylko niektóre mięśnie ciała. W jodze wszystkie tkanki, stawy, organy, w istocie każda komórka ciała są zaangażowane. Joga działa na umysł, intelekt, świadomość i jaźń. Oznacza integrację ciała, umysłu i duszy.
Kiedy stał się pan tego świadomy?
Byłem bardzo chorym dzieckiem. Byłem pasożytem w mojej rodzinie. Urodziłem się w okresie epidemii grypy w 1918 roku. Lekarze orzekli, że matka i dziecko mogą nie przeżyć tej epidemii. Oboje przeżyliśmy, ale ja nie byłem nigdy zdrowym dzieckiem. Nie mogłem regularnie uczęszczać do szkoły, bo stale co 2-3 dni miałem gorączkę. Chorowałem na malarię, tyfus i moje płuca były zaatakowane... wtedy nie było odpowiednich leków i lekarze podejrzewali gruźlicę. Byłem bardzo nerwowy. Miałem 14 lat i zastanawiałem się, jak długo mam tak żyć. Doszedłem do wniosku, że w ogóle nie warto żyć. Zupełnie przypadkowo przyjechał do nas z północnych Indii mąż mojej siostry i on zasugerował, abym zaczął ćwiczyć jogę w celu poprawy zdrowia. W ten sposób zetknąłem się z jogą. Zacząłem praktykować z powodu złego stanu zdrowia, ale ostatecznie przekształciła się w moją profesję. Od tamtego czasu praktykuję jogę codziennie. Wcześniej praktykowałem 8-10 godzin dziennie, obecnie moja praktyka trwa 3,5 godziny dziennie. Nie wliczam w to czasu, kiedy nauczam.
Czy długowieczność to cecha pańskiej rodziny?
Nie. Tylko mój stryj dożył 90-tki. Mój ojciec i jego bracia zmarli stosunkowo wcześnie. Moje rodzeństwo przekroczyło 60-ty rok życia, z trzech pokoleń my żyjemy najdłużej. To zadziwiające, że przekroczyliśmy wiek naszych dziadków!
Czy w okresie dzieciństwa wpajano panu jakieś szczególne nawyki zdrowotne?
Nigdy nic mi nie wpajano. Nie było żadnych nawyków ani norm zdrowotnych, które należałoby przestrzegać, ponieważ w czasach mojego dzieciństwa ludzie wiedzieli na temat zdrowia bardzo niewiele. Nie sądzę , by ktoś z mojej rodziny, poza mną oczywiście, zrozumiał znaczenie słowa zdrowie.
Nazwisko: B.K.S. Iyengar. Wiek 75 lat. Zawód: mistrz jogi. Rodzina: (nieżyjąca) żona Ramamani Iyengar, córka Gita Iyengar nauczycielka jogi, Sunita Parthasarathy nauczycielka jogi, Vanita Shridhara gospodyni domowa, Savitha Raghu socjolog, syn Prashant Iyengar nauczyciel jogi.
Wywiad ukazał się w lutym 1993 roku w indyjskim miesięczniku „Health and Nutrition”. W listopadzie 1993 został zamieszczony w dwumiesięczniku „Yoga”.
"Cały świat zna tę tajemnicę" śmieje się. "Joga to Iyengar, Iyengar to Joga". Czy ktokolwiek mógłby odeprzeć to twierdzenie? Rzeczywiście, jest on jednoznacznie utożsamiany z jogą i to w kraju pełnym joginów. Spopularyzował swą sztukę na całym świecie - istnieje 175 ośrodków jogi Iyengarowskiej na świecie. Wielu uczniów przyjeżdża do Puny, gdzie ich uczy, a czasami nawet krzyczy i pogania, aby ćwiczyli, jak trzeba - a wśród wiernych uczniów są ci, którzy wyszli z ciężkich chorób, np. guza mózgu czy ataku serca. Jego uczniami byli: królowa matka Belgii, J. Krishnamurti i Yehudi Menuhin.
Jeśli nie jest obecny w Punie, to odbywa jedną ze swych podróży po świecie. Jest autorem książek, które rzucają światło i wyjaśniają starożytną tradycję jogi, zostały przetłumaczone na 15 języków. Jego uczniowie nazywają go 'Guruji', co wyraża głęboki szacunek, a nawet cześć. Jednocześnie jest zupełnie zwyczajnym człowiekiem, jest przystępny w kontaktach, ma zdrowe poczucie humoru. Prawie nabożną ciszę panującą w bibliotece swego Instytutu potrafi rozerwać wybuch jego niepowściąganego śmiechu i radosny chichot z własnych dowcipów.
Joga znaczy dla niego tak wiele i składa się na niego w tak wielkiej części, że prośba, aby przełożył to na słowa, wydaje się zupełnie nie na miejscu. Cóż joga uczyniła dla niego poprzez te wszystkie lata? Jak to się dzieje, że pomimo swego wieku potrafi robić niesamowite rzeczy ze swoim ciałem i dalej pozostawać w spokojnym i niezmąconym stanie? Mistrz wykonuje wszystkie pozycje i jak twierdzi, dzięki temu zachowuje świetną kondycję.
Joga na Biskupinie